piątek, 28 grudnia 2012

Historia Tigary, cz. 5

Kule zaczęły sypać się jak grad z nieba. Strzały z Białej Śmierci nie były jednak zbyt celne - raz tylko odstrzelili "bocianie gniazdo" na głównym maszcie Millenium. Mgła, z jakiej okręt angielski się wyłaniał, zdawała się próbować go zatrzymać - tak wydawało się wszystkim na pokładzie pirackiego statku. Choć Śmierć przebijała dziobem mgłę i, w silnym "skoku" przez fale oceanu, ruszała naprzód, to mgła znów oplatała ją. Statek zażarcie gonił piratów. W pewnym momencie zdawałoby się, że nie umkną - Jaszczur odpiął się z lin i nie mogli z niego chwilowo strzelać w Anglików, a kula z Małego Billy'ego powaliła jeden z masztów - lecz wtedy zebrały się gęste chmury. Ocean wzburzył się, choć najstarsi żeglarze nie pamiętali, żeby w Basenie Umarłych pieniła się woda. Potężne bałwany uderzały o burty obu okrętów jak wściekłe byki w szarży. Tiga, cała przemoczona i prawie bez tchu - krzyknęła na załogę, aby próbowali za wszelką cenę ustawić się bokiem do Białej Śmierci zanim oni staranują ich potężnym kadłubem i wydali salwę z dział bocznych. Lecz Anglicy wcale nie chcieli ich staranować.
- Oni chcą dokończyć swoje - wrzasnął w zawierusze Shepard. - Wezmą nas w abordaż i wytną załogę, co ostatnim razem próbowali zrobić jednak bez sukcesu.
Tiga musiała szybko kombinować. Wydała rozkaz strzału ze wszystkich dział i strzelb.
- OGNIA! - rozległ się jej potężny ryk.
Biała Śmierć zatrzęsła się od potężnych kul Millenium. Jednak był to okręt tak wielki i silny, że choć były widoczne dziury w burtach, nie zrobiło to na statku większego wrażenia. Odwrotnie stało się, gdy poszła w stronę piratów salwa odwetowa. Millenium zachwiał się, drugi z trzech masztów nie wytrzymał i runął do morza. Nie mogli już ani uciec, ani za długo wytrzymać. Jeszcze jedna salwa z Białej Śmierci niechybnie posłałaby ich na dno.
Piorun przeciął niebo tak gwałtownie, dając smugę tak jasną i huk tak głośny, że oszołomiło to obydwie załogi na ładną chwilę. Statki dryfowały w oszalałym oceanie jeden przy drugim. Ani jedni, ani drudzy, nic prawie że nie widząc i nie słysząc po silnym grzmocie, nie próbowali kontynuować walki. Tiga, prawie że ślepo pobiegła w stronę steru, gdzie walczyli ze sobą nadal Kentai i Ronington. Młody lew został silnie odepchnięty i oszołomiony uderzeniem pioruna. Ronington już chciał zadać mu ostateczny cios w łeb - gdy zjawiła się lwica. Rzuciła się na zdrajcę i odepchnęła go tak mocno, jak Rick ją, gdy chciał uchronić ją przed przygnieceniem przez maszt. Ronington ześliznął się z mostka i wpadł do rozwścieczonych wód oceanu. Kolejny piorun przeszył powietrze, jednak był nieco słabszy niż poprzedni. Lunął deszcz. Tiga zabrała Kentaiego ze sobą i zbiegli na pokład. Obydwie załogi stały teraz w gotowości do walki. Byli od siebie jednak na tyle daleko, że nie było szans na abordaż. Wtedy silny podmuch wiatru ściągnął Białą Śmierć dalej od Millenium, które będąc bez dwóch masztów, z jednym tylko lichym żaglem, nie zostało pociągnięte. Okręt był za ciężki i za duży na jeden tylko żagiel. Załoga Anglików nagle zorientowała się, że wiatr ściąga ich w tył, więc zaczęli w popłochu ustawiać się na swoje stanowiska w celu podpłynięcia do Millenium. Piraci nie mogli odsunąć się za szybko, więc nic w tym celu nie uczynili. Tiga stanęła przed zmokniętymi i wycieńczonymi towarzyszami.
- PIRACI! - krzyknęła. - Przyjaciele, wybiła godzina sądu. Jeśli mamy zginąć, zgińmy z honorem, jak na żeglarzy przystało. Walczmy. Jeśli się poddamy, będziemy dryfować w Basenie Umarłych przez resztę czasu pozostałego do końca naszego świata. Nie mamy wielkich szans. Mamy uszkodzony okręt, za słabe działa i ich zbyt małą liczbę. Ale, kamraci, siłę w sercach mamy znacznie większą. Odwagę i brawurę mamy znacznie potężniejszą. Nasze serca są gotowe na śmierć za okręt i załogę. - tu na chwilę przerwała, po czym wydała z siebie silny ryk - Jeśli mamy pójść na dno, pociągnijmy ich za sobą!
Odpowiedział jej zgodny, potężny ryk kilkudziesięciu gardeł. Jakby na potwierdzenie jej słów zaryczał również wiatr, a niebo rozjaśnił kolejny piorun. Tiga wskoczyła na burtę, stojąc bokiem do przeciwników. Za nią stała cała załoga, gotowa na wszystko. Działa były w gotowości do strzału, także Jaszczur został przestawiony na boczną pozycję. Siła lwich ryków i ryku wiatru osłabiła serca angielskiej załogi. Przeszył je strach. Wyczuwalne było, że coś nadchodzi, coś przerażającego i potężnego. Biała Śmierć jakby też się zlękła - jeden z żagli porwał się i fruwał na wietrze jak gigantyczna, biała chorągiew, symbolizująca poddanie się. Może to właśnie okręt chciał przekazać, bo niechętnie pozwolił przepłynąć wielkim łukiem aż do pirackiego statku. Gdy obydwa zrównały się, ocean rozerwał dziób wielkiego statku. Z otchłani Basenu Umarłych, po przeciwnej stronie angielskiego postrachu mórz, wyłoniła się Katalonia. Duch Cido trzymał mocno ster, bosman Rowell stał przed Tygrysem Północy, a na linach od żagla bujał się Rick. Tiga wskoczyła na ostatni maszt, by dojrzeć zza wielkiego nieprzyjacielskiego statku, co się szykuje. Prawie spadła, gdy zobaczyła Katalonię, do tego... z jej matką na pokładzie. Zjechała szybko z masztu.
- Dalej, łachudry! SZYBKO! Oddalić się jak najszybciej od Białej Śmierci!
Wiosła poszły w ruch, piracki krążownik zaczął płynąć z bałwanami na wschód. Wiatr nagle zmienił kierunek i popchnął dodatkowo okręt. Anglicy, przerażeni widokiem statku-widmo i widmowej załogi, też chcieli uciekać, jednak z Katalonii rzucono trzy kotwice, które z hukiem rozerwały pokład i "przycumowały" Anglików do atakujących. Tiga wbiegła na mostek kapitański. Wtedy rozległ się ryk Tygrysa Północy, a po nim potężna salwa dział bocznych. W jednej chwili proch w ładowniach Białej Śmierci wysadził statek w powietrze - resztki dumy angielskiej floty stanęły w płomieniach. Katalonia wzbiła się po falach, rytmicznie i szybko rozcinając dziobem bałwany. Podpłynęli migiem do Millenium, a opłynąwszy okręt Sheparda, rzucili liny na rzeźbiony dziób i zaczęli holować. Niebo dość szybko się rozpogodziło, zaczęło świecić piękne słońce. Katalonia w pewnym momencie zmieniła kurs i odholowała piratów do Annestown. Blisko portu liny holownicze pękły a Największy z Dziewięciu, tak niespodziewanie jak się zjawił, zniknął pod wodą. Na nic zdały się krzyki Tigi. Gdy dopłynęli o zachodzie słońca do Portu i zacumowali okręt, wydawało jej się, że widzi swój kochany gigantyczny okręt na horyzoncie.
 Nie wiedzieć skąd, po dopłynięciu do portu, Shepard znalazł w ładowniach prochem worki ze złotymi sztabami, a w celach worki z drogocennymi kamieniami i biżuterią.
- Shepard, zostaw tego niedobitka. - powiedziała Tiga, gdy wchodzili do tawerny "Pod Bursztynowym Smokiem" - tam, gdzie wszystko się zaczęło dwa miesiące wcześniej. - Masz tyle łupów... to dar od załogi Katalonii, jestem pewna. To podziękowanie za zatopienie Białej Śmierci
.
- Przecież to oni ją zatopili... Nie my. Gdyby nie statek widmo - zginęlibyśmy.
- Ale tak czy inaczej pociągnęlibyśmy ich za sobą. To za odwagę, przyjacielu. Zostaw Millenium - puść go w ocean o bryzie, bez żadnego załadunku i pasażerów. Niech dryfuje i umrze jak dawniej stare okręty pirackie. To stara i piękna tradycja. Daj mu w spokoju odejść. Za te kosztowności każ zbudować statek rozmiarów Katalonii. Bądź największym z Dziewięciu. Zasłużyłeś...
---

C.D.N. :) Tak tak, bo jeszcze jedna część... :)

czwartek, 27 grudnia 2012

Historia Tigary, cz.4

... Tiga zeszła z pokładu do kajuty kapitana, a Shepard wziął ster w łapy. Zmienili kurs na zachodni.

Koło północy lwica weszła znów na pokład. Stanęła obok kapitana.
- Co teraz? - spytał lew. - Sąd przed świtem. Jeśli zdradzimy się, Ronington może zdołać ostrzec Anglików.
- Koniecznie chcesz ich dorwać teraz? - warknęła Tiga powodując duże zdziwienie Sheparda. - Zachowujesz się jak mój ojciec. Gdyby nie jego idiotyczna decyzja o walce z Białą Śmiercią w tamtym momencie, żyłby nadal, tak jak moi przyjaciele... i chłopak. Ucieklibyśmy im, bo Katalonia była jednym z szybszych statków. Zebralibyśmy jeszcze ze dwa, trzy statki z Wielkiej Dziewiątki i rozłupalibyśmy ten statek na pół. Nie masz załogi ani tych gabarytów statku. Katalonia była największa, zostawiając w tyle konkurencję. Jeśli więc Anglicy mają statek rozmiarów Katalonii, nie masz z nimi szans jeden na jeden.
 Shepard spuścił głowę.
- Masz absolutną rację. - powiedział zrezygnowanie po czym odszedł w stronę dzioba statku.
- Shepard! - krzyknęła Tiga i pobiegła za lwem. Ten odwrócił się gwałtownie.
- O co chodzi?
- Zagrajmy w otwarte karty. Ty wiesz o mnie prawie wszystko. Ja nadal nie wiem, czym tobie zawiniła Biała Śmierć, bo powiedziałeś, że też masz z nimi porachunki. Dlaczego? Co oni ci są winni?
 Shepard warknął coś pod nosem i ruszył z powrotem powoli w stronę dzioba, gniewnie potrząsając grzywą. Po chwili stanął, rozejrzał się. Wskoczył na rzeźbiony dziób Millenium i obserwował księżyc.
- Zgoda - powiedział głośno po chwili. Tiga podeszła bliżej niego. - Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, to powiem ci, skąd wzięła się moja żądza zemsty. Katalonia była niegdyś statkiem Hiszpanów - z tej samej floty, z której pochodził statek z Jaszczurem. Jak wiesz, odbiliśmy sobie to działo. Ja wtedy byłem szczeniakiem, młodszym znacznie od ciebie. Kapitanem Millenium był wtedy niejaki Swan, postrach siedmiu mórz. Katalonia została odbita przez twego dziadka niedługo przed Jaszczurem dla Millenium. Póki nie była w posiadaniu piratów, Millenium był trzecim największym statkiem. Wtedy było tylko 6 statków o podobnych rozmiarach. Przy czym obecną Wielką Dziewiątkę tworzą głównie statki, które piraci odbili Anglikom lub Hiszpanom, z przewagą tych pierwszych. Millenium zostało zbudowane i zwodowane przez piracki ród Swanów. Ja... Adam Swan, ostatni kapitan tego statku, nie miał męskiego potomka. Miał trzy córki, ale żadnego syna. Jego żona umarła po trzecim porodzie. Dzielny był z niej pirat, to trzeba przyznać. Mnie Swan znalazł na angielskim statku, który później zatopiła Katalonia. Byłem mu wdzięczny, że mnie przygarnął. Ogłosił swym synem, nadał nowe imię. Jego córki, moje "siostry"... Później i one, i moja córka - Lilienn - zginęły przy starciu z Białą Śmiercią. Millenium jest połatany, i to solidnie. Przy tamtej walce mocno ucierpiał, tak jak załoga. To jest pierwszy nasz rejs odkąd w Annestown okręt naprawiono. Przyjąłem cię do załogi na miejsce mojej córki... - tu Tigowe oczy przybrały wielkość gigantycznych spodków. Zrozumiała, że Shepard przechodził właśnie przez dokładnie to samo, co ona. Shepard po krótkiej pauzie kontynuował. - Była w twoim wieku, nie złożyła jeszcze ślubów pirackich. Nasza załoga zginęłaby pewnie i statek zatonąłby, gdyby nie to, że Kentai przeciął liny żagli w Białej Śmierci i liny od Małego Billy'ego... byliśmy pod abordażem więc ściągnęliśmy za sobą Białą Śmierć na mielizny. My popłynęliśmy dalej, okręt Anglików osiadł. Uciekliśmy tak szybko jak mogliśmy, zanim wrogowie odprowadzili działo na stanowisko i przywiązali linami. To wszystko, co skrywałem. Wiesz już absolutnie wszystko...
 Tiga milczała. Miała łzy w oczach, z resztą tak jak kapitan. Wiedziała dobrze, jak to boli, jak ciągnie do natychmiastowej zemsty. Ale nie mieliby szans. Nie w starciu z tak potężnym statkiem. Wiedziała, że muszą ściągnąć posiłki.
- Posłuchaj... - szepnęła. - Poczekajmy do świtu i wydamy fałszywy wyrok śmierci, jednak który miałby być wykonany dopiero za kilka dni, gdy dopłyniemy do Wyspy Irgitis, pod pretekstem nabrania zapasów. Jestem pewna, że jest tam przynajmniej jeden duży okręt piracki.
- Fortuna... - powiedział Shepard uśmiechając się. - Wyspa to ośrodek handlarzy rumu, a załoga Fortuny ma do trunków wyjątkową słabość. Chyba nie byłbym w błędzie twierdząc, że więcej czasu spędzają na Wyspie niż na morzu...
- A po alkoholu żeglarze są bardziej skorzy do negocjacji... W najgorszym wypadku zagrozimy, że spalimy tamtejsze zapasy rumu. - zaśmiała się ocierając łzy. Znów miała nadzieję. Fortuna była jednym z Wielkiej Dziewiątki, czwartym największym okrętem pirackim. Razem z nim Tiga mogła bez obaw płynąć przeciw Anglikom.

 Świtało. Nad oceanem unosiła się gęsta mgła. Znajdowali się w Basenie Umarłych. Legendy morskie głosiły, że tam dryfują dusze piratów pokonanych przez żeglarzy Unii. Ronington wyszedł na pokład.
- Brrr. - warknął, po czym wzdrygnął się z obrzydzeniem na widok miejsca, w którym się znaleźli. Shepard podszedł do niego. - Ah kapitanie, nie zdaje sobie kapitan sprawy z tego, jak nie cierpię tego miejsca... Powinniśmy byli płynąć dalej starym kursem, czemu więc skręciliśmy na zachód? Po co zapuściliśmy się w te przebrzydłe wody?
- Bo musimy dopłynąć do Wyspy Irgitis. Chcę nabrać zapas wody słodkiej i żywności. Poza tym naszym bandytom skończył się rum... - powiedział żartobliwie Shepard po czym odszedł w stronę steru.
 Tiga wyszła z kapitańskiej kajuty, zabrała ze sobą Elenę i bosmana, po czym poszła do celi po Kentaiego. Młody lew na jej widok zmarszczył brwi. Nie wiedział nic o pomyśle Tigi.
- A widzisz, miałem rację... doceniaj przeciwnika. - warknął.
- Jeszcze zdziwisz się, jak wielką przysługę ci właśnie wyświadczam. - powiedziała lwica nie podejmując próby tłumaczenia się. Wyprowadzono lwa z celi, po czym zaprowadzono na pokład. Shepard zwołał załogę.
- Kentai, wyrokiem sądu pirackiego, na mocy Kodeksu skazuję cię na śmierć za zdradę załogi i kapitana.
- Ale...! - próbował krzyczeć młody, ale natychmiast go uciszono.
- Wyrok zostanie wykonany dopiero w porcie Wyspy Irgitis. Nie zamierzam znosić smrodu trupa na pokładzie Millenium... A tu wolałbyś raczej nie dryfować... - powiedział i obrzucił obrzydzonym wzrokiem toń wody. Złowroga mgła nadal się utrzymywała, była gęsta i zdawała się oplatać okręt, jakby chciała go pożreć i udusić załogę. Ronington nie ukrywał zadowolenia, gdy usłyszał wyrok. Wtedy nagle, spośród mgły dało się ujrzeć światła  lamp przy burtach gigantycznego statku. Tiga od razu zorientowała się, że zostali dogonieni przez Białą Śmierć.
- Wszyscy na stanowiska, przygotować Jaszczura i działa boczne! Anglicy nas dorwali! - wrzasnęła i rzuciła się ku burtom. Shepard wykorzystał zamieszanie i zgarnął Kentaiego, po czym razem otoczyli Roningtona.
- Co do stu czortów?! - wrzasnął.
- Zmów paciorek... bo pójdziesz popływać sobie z nieboszczykami... - warknął Shepard. Kentai rzucił się na niego. Rozgorzała między nimi walka. Wtedy usłyszano strzał z Białej Śmierci. Oczy Tigi zapłonęły.
- Tym razem nie ulęknę się, i choćbym miała tu utonąć, zginiecie marne, wstrętne, zdradzieckie szczury... - warknęła do siebie. Kierowała organizacją na statku, dopóki nie zjawił się Shepard. Kentai nadal walczył z Roningtonem...
----

C.D.N. c:

środa, 26 grudnia 2012

Historia Tigary, cz.3

Długo nie pisałam...

Czas to zmienić.
---
 Był wieczór. Słońce prawie znikło za taflą oceanu, a niebo robiło się coraz ciemniejsze. Chmury, przechodzące z różu w fiolet, zbierały się gęsto. Tiga siedziała przy dziobie Millenium i patrzyła się na piękny zachód słońca. Wtem usłyszała głos za sobą. Obróciła się. W cieniu żagla stała ciemna postać.
- Ty jesteś Tiga, prawda? Nowy członek załogi... - tu osobnik przerwał. Po chwili dodał - dziedziczka Katalonii...
- Nie jestem już dziedzicem niczego. Katalonia zatonęła, jakbyś jeszcze nie słyszał. Z resztą, gdyby nie ten smutny fakt, nie byłoby mnie tutaj.
Tiga podniosła się, lecz nie odeszła daleko od dziobu, jedynie trochę przybliżyła się do ciemnej postaci.
- Mogłabym wiedzieć, kim TY jesteś?
- Nikim ważnym... - powiedział cicho tajemniczy przybysz.
- Skromni są zazwyczaj najciekawsi. Wyjdź z cienia, jeśli łaska.
 Lew po chwili wykonał polecenie. Wyszedł na światło. Oczom Tigi ukazał się przystojny, młody lew - w wieku trochę starszym niż Rick, bo miał już całą grzywę, jednak niezbyt gęstą i okazałą. Miał złoto pomarańczową sierść i kasztanową grzywę połyskującą w blasku zachodzącego słońca. A do tego piękne, rubinowe oczy, patrzące nieufnie i z lekkim strachem na nią. Tiga powiedziała głośno, zaczepnym tonem, aby go ośmielić -
- Chyba nie obawiasz się młodszego od siebie, do tego lwicy?
- Zawsze doceniaj przeciwników i nieznajomych, inaczej przecenisz siebie. - odparł nadal przyciszonym głosem.
- No proszę proszę, filozof! - zaśmiała się i ruszyła luźnym krokiem w jego stronę. Zaczęła krążyć wokół niego powoli i spokojnie, nie spuszczając z niego wzroku. - Co tu robisz, przyjacielu?
- Przyszedłem zmienić wartę. Mam dzisiaj nocny dyżur.
- Ooo, jaka szkoda. Zmokniesz! - powiedziała Tiga wskazując chmury. - Wygląda na to, że trochę nas skropi.
- Pewnie masz rację.
- Mam wrażenie, że coś jeszcze chciałeś powiedzieć... - powiedziała z zadziornym uśmiechem stając naprzeciw niego. Patrzył się w nią, jednak wyglądał jak posąg - bez żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym, nieruchomy i nieosiągalny, bez żadnych ekspresji na pysku. Po chwili milczenia odparł -
- Kapitan chce cię widzieć w swojej kajucie.
Tiga odniosła wrażenie, że przybysz jest wobec niej oschły i zdystansowany, wręcz arogancki.
- Ah... a mogę jeszcze przed odejściem usłyszeć twoje imię? Nadal nie wiem, z kim mam przyjemność. - powiedziała oschle i wyprostowała się. Nieznajomy od razu wyczuł, że poczuła się urażona jego zachowaniem, opuścił trochę łeb i postarał się uśmiechnąć.
- Nazywam się Kentai.
 Duma lwicy była jednak mocno dotknięta. Odeszła bez słowa, obrzucając go na do widzenia lekceważącym spojrzeniem.

   Weszła bezszelestnie do ciemnej kajuty Sheparda. Palił się tylko jeden świecznik, ale niewiele dawał, bo jego "gabinet" był doprawdy wielki. Lew stał przy oknie nieruchomo.
- Chciałeś mnie widzieć? - powiedziała głośno Tiga. Shepard nie spodziewał się jej i wręcz podskoczył, gdy usłyszał głos młodej.
- Aah, jesteś... przestraszyłaś mnie. Tak, chciałem się z tobą widzieć. Mam informacje, które powinny cię zainteresować. Siadaj. - i wskazał szeroką sofę. Tiga wygodnie się na niej ułożyła. Shepard usiadł naprzeciw i po westchnięciu parokrotnym zaczął mówić.
- W porcie powiedziano mi, że na Białej Śmierci jest nasz człowiek. Wymknął się jednak po zatonięciu Katalonii i dopłynął do portu ledwo żywy - zdał mi raport z tego, co zamierzają Anglicy.
Tiga wrzasnęła na cały głos -
- Był na Białej Śmierci?! I pozwolił im zatopić Katalonię?! Jak?! Dlaczego?! Na pewno widział, że gdyby nie ten pierwszy celny wystrzał to my zatopilibyśmy ich! Skoro to nasz człowiek to dlaczego nic nie zrobił?!
- Tiga, uspokój się! - krzyknął Shepard, ale z taką mocą i jednocześnie żalem w głosie, że lwica natychmiast umilkła i spojrzała na niego ze łzami w oczach. - Chciał, bardzo chciał wam pomóc! Próbował odczepić Małego Billy'ego z lin, żeby nie mogli oddać celnego strzału. Jednak Anglicy zorientowali się i próbowali go związać, a on wtedy uciekł do szalupy i odpłynął.
- Nie wierzę bydlakowi w ani jedno słowo.
- Sama go spytaj, jest na pokładzie. Nazywa się Ronington.
- Skoro uciekał szalupą, dlaczego nie zabrał mnie i Maroon?
- Bał się, że kula go dosięgnie.
- Nas jakoś nie dosięgnęła.
- Ale jednostkę trudniej trafić, a łódź już znacznie łatwiej. Anglicy widać myśleli, że utoniecie prędzej czy później, zanim ktoś wam pomoże.
- Skoro łódź łatwo trafić, Biała Śmierć mogła od razu tego Roningtona posłać do aniołków. Choćby zwykłymi strzelbami albo działami bocznymi. Co za problem. To jest podejrzane, Shepard. Bardzo.
Shepard jakby dopiero teraz zrozumiał, że faktycznie coś tu się nie zgadza. Już chciał coś powiedzieć, gdy usłyszeli krzyk na pokładzie. Księżyc już wschodził, było całkowicie ciemno. Wybiegli na pokład. Tam już znajdowało się kilku piratów - otoczyli Kentai'ego, który jak się później okazało, próbował zabić Roningtona.
- Co tu się dzieje?! - wrzasnął Shepard.
- Kapitanie! Kentai oszalał! Rzucił się na niego i próbował udusić!
- Ten chłopak padł ofiarą jakichś złych duchów - powiedział udając przerażenie Ronington. Wywołał salwę śmiechu, którą jednak przerwała krzykiem Tiga.
- Milczeć, łachudry! - wszyscy zamilkli, zdziwieni postawą lwicy. - Kentai, co masz na swoją obronę?!
- To jest szpieg! Szpieg z Białej Śmierci! Wyszedł z lampą na pokład! Byłem za masztem, kiedy ujrzałem, jak Ronington macha lampą w stronę mgły na wschodzie. Rzuciłem się na niego żeby doprowadzić go do kapitana! - krzyczał Kentai próbując wyswobodzić się z "uścisku" bosmana Dinsa. Pomagali mu jeszcze Farell i Kniver.
- To gdzie lampa? - zapytał Shepard.
Tiga podbiegła do burty. W toni oceanu dryfowały szczątki lampy. Spojrzała na Roningtona. W jednej chwili przyszedł jej do głowy pewien pomysł.
- Zamknąć Kentaiego w celi pod pokładem. Sąd odbędzie się przed świtem. Rozejść się!
 Po tym, jak załoga znikła z pokładu, lwica podeszła do kapitana.
- Bierz się za ster, Shepard. Zmieniamy kierunek. Płyniemy na zachód. W wodzie były szczątki lampy. Ten jegomość jest szpiegiem. Biała Śmierć nas ściga.
- Tylko po co? Co, postanowili nagle wybić Wielką Dziewiątkę?
- Nie. Oni ścigają Katalonię. A raczej jej dziedzica... - dokończyła cicho i spojrzała z niepokojem na wschód. Wiatr wiał akurat stamtąd. Czuła w nim śmierć i strach, ból i cierpienie. Biała Śmierć deptała jej po piętach, żądała jej krwi...

C.D.N. :)

piątek, 16 marca 2012

Historia Tigary, cz.2

Jednak będzie więcej postów. Tablet przestał działać i zbyt wiele tekstu bez ilustracji - to będzie nudne. A poza tym... historia Tigi wymknęła się spod kontroli i rozszerzyła się bardziej, niż ktokolwiek przypuszczał.

W końcu, dopływając już z prądem do brzegu, wyczerpana zemdlała, a woda wyrzuciła jej ciało na brzeg.
Lecz to nie był koniec. To był dopiero początek. Początek nowego życia.
Obudziła się kilka dni później w pokoju na poddaszu portowej tawerny. Znajdowała się w Annestown, jednym z największych portów pirackich. Obok leżała i czuwała jej najlepsza przyjaciółka z Katalonii - Maroon.
- Maroon? - zapytała ochrypłym głosem. - Czy ja już umarłam?
Lwica, leżąca dotąd z łbem opartym o łapy, poderwała się.
- Tiga! Kochana, żyjesz, żyjesz!
- W takim razie... Jakim cudem TY też żyjesz?
- Uratowałam się. W dość podobny sposób jak ty, z tym, że miałam większą deskę i więcej sił. Od razu wskoczyłam do wody, nie do szalup. Odpłynęłam kawałek na odłamku kadłuba, kiedy usłyszałam twój krzyk i później wrzaski ginącej załogi... - urwała. Nawet ona, Maroon, dorosła lwica, miała trudności z pogodzeniem się z zaistniałą sytuacją. Po chwili, po kilku głębokich oddechach, kontynuowała - Chciałam po ciebie wrócić, ale uświadomiłam sobie, że jestem za daleko, a powrót oznacza ryzyko. Wiedziałam, że sobie poradzisz...
Tiga jednak miała do niej żal. Nie wróciła, bo bała się o swoje życie. Rick nie bał się go zaryzykować i oddać za ukochaną lwicę.
- Coś nie słyszę przekonania w twoim głosie, Moon.
- Nie nazywaj mnie tak, proszę. - skrzywiła się Maroon.
- A ty daj mi spokój. Skoro sobie poradzę, to po co tu jesteś?
Ta wypowiedź zaskoczyła lwicę. Ale nie pozostała Tidze dłużna.
- Bo jestem w swoim pokoju. Wynajmuję go. A to raczej ty jesteś tu gościem. I zaraz dowiesz się, dlaczego tu jesteś.
- Umieram z ciekawości. - warknęła Tiga podnosząc się i siadając w oknie.
Ujrzała miejsce, które zapierało piratowi dech w piersiach. Widok na morze - a na lekko pofalowanej toni wodnej ujrzeć można było setki statków pirackich. Wszystkie były odrapane, niektóre czarne, niektóre ciemnobrązowe, a i bordowe by się znalazły. Żagle wyglądały jak chorągiewki wetknięte w wieżyczkę zamku z piasku. Wszystkie odcienie szarości, biel, odcienie beżowego - takie chorągiewki wyginały się to w jedną, to w drugą stronę, jednak statki były mocno zakotwiczone i nie robiło to na nich najmniejszego wrażenia.
 Uliczki pełne były światełek. Wszędzie światełka. Ponieważ było jeszcze wcześnie, krwawa poświata mieszająca się tu i ówdzie z czernią oblewała miasto. Ogromne, stare budynki były pełne światełek, a przed drzwiami stały beczki z rumem i miodem pitnym. Annestown - choć dla wielu wyglądało jak zwykłe, stare i  brzydkie miasto - było stolicą piratów północy, było chyba najbogatszym portem pirackim na północnym zachodzie.
- Tiga, słuchasz mnie? - to przerwało myśli Tigary. Miasto tak ją zaszokowało, że kompletnie wyłączyła się na to, co mówiła Maroon.
- Nie... przepraszam zamyśliłam się.
- Uh... Dobra, teraz słuchaj, powtarzam po raz ostatni. W porcie stoi statek, który zwą Millenium. Jego kapitan - Shepard, zebrał porządną załogę. To jeden z 9 największych pirackich okrętów.
- Ośmiu... Teraz już ośmiu.
- Dobra, ośmiu. Katalonia była najsławniejsza, ale on nie pozostaje daleko w tyle. To chyba nie uwłacza twojemu pochodzeniu?
- Bardzo śmieszne. Słuchaj - ja z tym skończyłam. Mam dość. Nie zamierzam przeżywać tego po raz kolejny. Nie.
- Tak? To ciekawe, dlaczego padłaś na widok Annestown. Ty chcesz wrócić na morze, Tiga. Tylko jeszcze o tym nie wiesz. W południe idziemy do Sheparda. Mieszka w jednej z tawern, Pod Bursztynowym Smokiem, niedaleko stąd.
 I tak się stało. Tiga i Maroon wybrały się do kapitana Millenium.
- Wejść. - rozległ się głos zza drzwi.
Lwice weszły w asyście dwóch rosłych piratów.
- Widzę, że Jeden z 9 wymaga ochrony. - zakpiła Tiga.
- Zuchwała jesteś, jak na młodego pirata. Nawet nie złożyłaś przysięgi, a już pyskujesz? Wiesz, kim jestem?
- Jednym z 9 Wielkich. Masz jeden z największych statków. Gdyby Katalonia nie zatonęła, dalej byś gnił na przedostatnim miejscu.
 Maroon zatkało. Skąd do licha ona to wie? Tiga chyba czytała jej w myślach -
- Wiem, Maroon, bo jestem z Katalonii. Każdy w najbliższym otoczeniu kapitana to wiedział.
Shepard parsknął fałszywym śmiechem.
- A ty niby co? Pływałaś na Katalonii? Dobry żart, malutka.
- Tylko nie malutka, gnojku. Nie wiesz, kim JA jestem.
- Smarkulą, która chce dostać się na mój statek.
- Nie.
Tiga podeszła do niego spokojnie. Odsłoniła tył swojej obroży z czaszką. Była zaszyta złotymi nićmi, a przy nich, w poprzek obroży, był złoty napis
        Daughter of Ricca and Cido, heir of Catallonia- Nie może być! - wrzasnął Shepard.
- Wystarczy przepraszam.
 Zatkało go. A Tiga mówiła dalej:
- Nie potrzebuję jednej z najgorszych łajb w historii Wielkiej Dziewiątki. Jednak ta tutaj - wskazała ostentacyjnie Maroon, która stała jak osłupiała - sprowadziła mnie tu i kazała wepchnąć się na twój statek. Wolę to, niż siedzieć cicho. Jestem Tiga. Tigara, córka Ricci i Cido z Katalonii. Mój statek zatonął, zginął mój ojciec, chłopak i wielu moich przyjaciół. Ocalałam tylko ja i moja przyjaciółka, Maroon. Jeśli byłbyś tak miły - weź mnie na swój pokład.
   Oczywiście - Shepard nie odmówił. To był dla niego najbardziej promujący element, jaki mógł się dostać w jego łapy - ten ósmy w Dziewiątce, Shepard ze swoim Millenium, ma na pokładzie spadkobierczynię Katalonii, największego i najsławniejszego, najniebezpieczniejszego i najmocniejszego statku w dziejach piratów.
 Tiga wieczorem ruszyła przez miasto do stanowiska, w którym zacumowano Millenium. Dzisiaj mieli odpłynąć. Gdy wchodziła na pokład, zobaczyła działo. Okrzyk sam wyrwał jej się z pyska.
- MAŁY BILLY?!
Przywarła do desek pokładu, wyszczerzyła kły. Shepard podszedł do niej.
- Nie, to nie Mały Billy. To jest Jaszczur. Na polecenie Anglików odlano dwa takie działa. Jedno dostało się Białej Śmierci, a drugie trafiło na nieudolnie wyszkoloną załogę niewielkiego statku hiszpańskiej floty. Odbiliśmy sobie to działo, już bardzo dawno temu... - urwał. Dokończył szeptem - ... ja też mam porachunki z Białą Śmiercią. Jeśli tylko mi pomożesz, osiągniemy to, co im się należy...
   Tak Tiga trafiła na ten statek ze świadomością, że choćby mieli zginąć - ona i jej kapitan - to zatopią statek, który jest odpowiedzialny za śmierć setek piratów, nie tylko z największego pirackiego okrętu. Ale przede wszystkim - jest odpowiedzialny za śmierć Ricka...

poniedziałek, 13 lutego 2012

Historia Tigary - cz.1

Witajcie znów! :D
Ponieważ historia Tigi jest dość długa, opowiem Wam ją od jej urodzenia po dzień rozstania z Katalonią. W następnym poście postaram się opisać jej drogę i samą zemstę na Białej Śmierci, a w trzecim - dalsze życie.
 Matka Tigi, Ricca, była piękną lwicą - spadkobierczynią "Katalonii". Jej ojciec posiadł ten statek jako pierwszy i to on wraz ze swą załogą przyniósł mu największą chwałę wśród piratów. Przyjacielem Ricci z dzieciństwa był syn bosmana - Cido. Młody lew był bardzo ambitny - można powiedzieć, że miał zawadiacką naturę, bo rzeczywiście, gdy przychodziło im napaść na angielski lub hiszpański handlowiec - przodował w łupach. Ojciec Ricci obiecał Cidowi, że jak tylko dorośnie, Ricca zostanie jego żoną. Nie musiał jej do tego zmuszać, bo była w nim zakochana. Cido dostał w końcu to co zostało mu obiecane. Jednak nie było mu pisane szczęśliwie żyć z żoną.
 Pijak, zawadiaka i bandyta - jednym z członków załogi, Black - nie mógł sobie wybaczyć, że Ricca (którą pewnego wieczora z kamratami wybrał na swoją przyszłą żonę) poślubiła kapitana Cido. Gdy ten był na lądzie z załogą by zdobyć pożywienie i wodę pitną - wykorzystał Riccę. Niedługo później Ricca urodziła córkę Blacka - Tigę, a sama umarła zaraz po narodzinach lwicy. Black - cóż tu dużo mówić... Został przykuty do kuli armatniej i wrzucony do oceanu, bo Ricca ostatnimi siły powiedziała Cidowi całą prawdę. Tiga odtąd wychowywała się sama - w towarzystwie Ricka, przygarniętego lwiątka. Cido z biegiem lat stawał się coraz bardziej nieodpowiedzialny i zamknięty w sobie, stracił sens życia. Tiga wręcz go nienawidziła za to, jak skąpi swojej córce uczuć. Będąc nastolatką została dziewczyną Ricka. Bardzo go kochała i marzyła o dniu, w którym dorośnie. Nie wiedziała, że będzie jeszcze błagać o powrót do dziecięcych lat.
 Jakieś 2 miesiące przed ślubowaniem wierności (Tiga jak każdy pirat w dniu, w którym skończy rok i 8 miesięcy, musiała złożyć śluby pirackie dochowania wierności kapitanowi i załodze) Tiga wyszła rankiem na pokład...
 Wspięła się na działo. "Tygrys Północy" lśnił w słońcu, wypolerowany brąz wręcz raził w oczy odbijając promienie słoneczne. Obok Tigi siadł Rick.
- Nie ma to jak ta monotonia...
- Nie kochasz morza? - spytała ze zdziwieniem lwica. - Wydawało mi się, że jesteś jednym z pierwszych amatorów tej "monotonii".
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym być normalnym lwem, żyć na lądzie. Tu jest zwyczajnie nudno i... - urwał. Zmarszczył brwi. Po chwili jego oczy zmieniły się w dwa spodki, nie mógł uwierzyć w to co widzi.
- Tiga... Spójrz tam! - pokazał kierunek łapą wskakując na rufę. Tiga również zobaczyła to, co ujrzał lew. Wyszczerzyła kły, wskoczyła na złotą rzeźbę na dziobie statku, przyjrzała się po raz kolejny. To bez wątpienia było to... To, przed czym drżało całe Bractwo Pirackie. Po chwili jej głos rozniósł się po statku niczym grom - Cido!
 Kapitan nie spieszył się zbytnio z przybyciem. Wydawało mu się, że to kolejny handlowiec albo niewielki statek angielskiej armii. Gdy przybył na miejsce, cała załoga stała za Tigą, a działo było gotowe do strzału.
- Co tym razem...? - zapytał wręcz z oburzeniem i wstrętem do swojego losu.
- Biała Śmierć płynie w naszym kierunku. Kapitanie, daj jakiś rozkaz!
 Cido wytężył wzrok. Ujrzał biało pomalowany statek angielskiej floty - Biała Śmierć, bez wątpienia. "Mały Billy" stał na dziobie. Lśniał złotem, a jednocześnie wydawało mu się, że widzi na nim krew.
- Przygotować działo, płynąć dalej tym samym kursem! Przygotować działa boczne! Załoga! Zbierajcie się, leniwe łachudry! No już, raz raz raz! Szybciej! - krzyczał. Jego rozkazy sypały się tonami na głowy załogi.
- Ojcze! - zaryczała głośno Tiga. - Chyba nie chcesz walczyć z dwa razy lepiej wyszkoloną i wyposażoną załogą?!
- Mam honor, nie wycofam się.
Lwica w porywie gniewu i strachu o swoich przyjaciół zaczęła kłótnię z kapitanem. Powaliła go na ziemię i zaczęła krzyczeć do wszystkich.
- Honorem nazywasz wystawienie na śmierć swojej zalogi?! Honorowym będzie jeśli wezmą nas w niewolę albo rozszarpią kulami armatnimi?! To według ciebie odwaga i honor?! To nie jest ani jedno, ani drugie, to jest głupota i nieodpowiedzialność!
  Cido zrzucił lwicę z siebie. Uderzył ją w twarz. Zrobił jej ogromną ranę na oku, która zaczęła mocno krwawić.
- Tiga... - zaczął się jąkać. - Nie wiem... dlaczego to zrobiłem... Przepraszam... Ale nie mniej jednak jesteś mi winna posłuszeństwo!
 Rick stanął w obronie swojej dziewczyny. Stanął przed kapitanem. Mierzyli się wzrokiem.
- Ślubowaliśmy posłuszeństwo swojemu kapitanowi. Jego słowo jest dla nas rozkazem i prawem. - powiedział spokojnie lecz ze smutkiem bosman Rowell.
- My nie ślubowaliśmy... - warknął Rick.
- Dosyć! - wrzasnął Cido i odszedł od młodego lwa. Na odchodnym dorzucił - Macie robić to, co wam każę.
  Usłyszeli potężny huk i plusk wody. "Mały Billy" wystrzelił ostrzegawczo. W ciągu trzech ostrzegawczych strzałów, starą morską tradycją, statek atakujący dawał szansę poddania się tym, których atakował.
- Będą w nas strzelać... - mruknęła Tiga.
 Wszyscy zajęli stanowiska. Po trzecim strzale nastąpił czwarty - lecz nie był to strzał z Białej Śmierci. To był ryk Tygrysa Północy.
 Nastąpiła wymiana ognia. Kule anglików nie mogły trafić w Katalonię. Za to każdy strzał piratów był celny - za ostatnim strzałem Tygrysa zwycięstwo wydało się bliskie. Jeden z trzech masztów Białej Śmierci runął do wody. Ale wtedy...
  Cały statek zatrząsł się. Tiga spadła z burty  i wtoczyła się na środek pokładu. Tygrys wyrwał się z lin i uderzył z całej siły w bosmana. Rowell padł na pokład nieprzytomny, a z jego głowy sączyła się krew. Z ładowni słychać było wrzask strachu, prawdopodobnie ostatni w życiu tego, który go z siebie wydał -
- Kapitanie, toniemy!
 Cido nie miał wyboru. Los obrócił się przeciw niemu. Zatoną, zanim zdąży wydać rozkaz przejazdu działa na swoją pozycję i strzału. Gdyby nie to, że Tygrys zjechał z pozycji, mogliby zanim utoną zatopić Biał Śmierć.- Wszyscy do szalup! Ratuj się, komu życie miłe! - wrzasnął i skoczył do szalupy.
 Na statku wybuchła panika. Wszyscy miotali się w dowolnych kierunkach, zderzali się ze sobą, skakali do ładowni, to do szalup. Jedynie Tiga leżała jeszcze na środku pokładu i nie do końca wiedziała, co się z nią dzieję. Wtem zobaczyła, jakby w zwolnionym tempie, jak kula z Małego Billy'ego łamie największy z trzech masztów. Drzazgi kaleczą wielu piratów a sam maszt leci wprost na nią. Wstaje... Wtedy poczuła, że coś z całej siły w nią uderzyło i pada przy burcie. To Rick odepchnął ją i sam wpadł pod walący się maszt, który go przygniata.
- Rick! - wrzasnęła i podbiegła do niego. Na marne próbowała przeturlać wielką belkę, nie miała tyle sił.
- Rick... - powiedziała cicho ze łzami w oczach.
- Uciekaj, Tigara... Córko Ricci i Cido... - wyszeptał lew dławiąc się krwią. Zamknął oczy. To był koniec.
- Tiga! - krzyknął Cido z szalupy. - Pospiesz się, odczepiamy ostatnią szalupę!
Jednak ona była jak za ścianą - to co się stało z Rickiem i słowa, które wypowiedział, zabrały ją w inny świat, w inny wymiar. Skoczyła (sama nie wiedziała, dlaczego nie do szalup) do wody. Wypłynęła na powierzchnię i złapała się dryfującej deski. Wtedy kule z Białej Śmierci trafiły w obydwie przepełnione szalupy. Tiga widziała, jak te pociski rozszarpują łodzie na drzazgi, jak rozszarpują jej przyjaciół i ojca. Jej krzyk usłyszano nawet na statku anglików. Widziała, jak woda przybiera kolor piekielnej czerwieni... Była ledwo żywa ze strachu i zmęczenia, co jakiś czas poprawiała jedynie ułożenie deski, żeby nie spaść. Dryfowała tak ładnych kilka dni, jak nie kilkanaście. W głowie pulsowały jej słowa Ricka - Tigara, córko Ricci  i Cido... Gdy zamykała oczy, widziała obraz krwawej wody, tonącej Katalonii i rozrywanych szalup. Nie mogła przestać myśleć o tym co się stało. Powoli zaczynała tracić przytomność, wiedziała, że niedalej jak za tydzień musi umrzeć...


 Ciąg dalszy nastąpi. :)

Wstęp. Tiga

Witajcie!
Zacznę od tego kim jestem i kim jest moja fursona Tiga.
Naprawdę nazywam się Kasia, jednak wielu ludzi nazywa mnie Tigą albo Kwasią.
Dlaczego Tiga? Bo moja główna postać, którą rysuję (fursona) nazywa się Tiga (dokładnie Tigara ale to imię moim zdaniem jest nieco zbyt poważne). A właśnie, rysuję. Dużo rysuję, czego marne efekty możecie oglądać tutaj: http://tigalioness.deviantart.com/ i tam także zapraszam ludzi, którzy uwielbiają rysować czy pisać historie.
 Tiga jako lwica powstała w moim umyśle dawno temu, jednak nie miała konkretnej postaci. Co więcej - ciągle je zmieniała, najpierw miała takie kolory, potem takie, potem miała grzywkę, potem całą głowę puszystych kłaków w różnych kolorach. Zmieniała się razem ze mną i z moimi coraz to nowymi historiami. A właśnie, lubię, bardzo lubię układać różne historyjki. Pamiętam, że już jako 10 latka opowiadałam koleżankom (na kilkudniowych wycieczkach) historie do poduszki. Często opowiadałam historie o swojej rodzinie (oczywiście historie te były całkowicie zmyślone, często również ich bohaterowie) albo o przygodach swoich i swojej ukochanej jamniczki.
 Ostatecznie Tiga pojawiła się na papierze w kolorach czerwonym, fioletowym (najpierw był to kolor maroon) i różowym (magenta) z dodatkami jasnego różu, bieli, błękitu i kanarkowej żółci. Było to w lipcu 2008 roku. Dorobiłam sobie do niej własną historię - była córką piratów i spadkobierczynią wielkiej chwały pirackiej, statku "Katalonia", który z resztą zatonął na oczach nastoletniej Tigi z jej chłopakiem, ojcem i przyjaciółmi na pokładzie. Zatopił go angielski statek "Biała Śmierć", który rozszarpał szalupy, przepełnione ratującymi się lwami, kulami z działa "Mały Billy". Tiga poprzysięgła zemstę na mordercach swojej załogi. W końcu jej się to udało, ale o dokładnych tego okolicznościach kiedy indziej.
 Najciekawsze jest to, że pierwsza tragedia w życiu Tigi (konkretnie wiadomy Wam incydent z Białą Śmiercią) pojawił się w umyśle Kwasi dokładnie kilka dni po tym, jak odeszła jej towarzyszka Zuzia - jamniczka, która towarzyszyła jej już od najmłodszych lat. 11 letnią dziewczynę bardzo to dotknęło, tym bardziej, że Zuzia była tylko 2 lata starsza (w głowie cierpiącej 11 latki nie ważne jest, że psy żyją krócej, dla niej i tak było to okrutne) i do tego nie doczekała upragnionej wyprowadzki w cichą okolicę.
 3 miesiące po śmierci Zuzi Tiga i Kasia trafiają w nowe miejsce. Straszliwy, niedopracowany i brzydki styl rysunku zaczyna nieco się poprawiać, a ja zaczynam używać pseudonimu "Kath" albo "KateLioness".
 Ostatecznie przydomek TigaLioness wybrałam sobie dopiero 5 marca 2011 roku, po długim ćwiczeniu stylu rysunku, bo strasznie chciałam (wreszcie) wyrobić sobie własny styl oderwany od stylu z Lion King'a, który tak długo się mnie trzymał. Następnego dnia, 6 marca, założyłam wreszcie konto na ogólnoświatowym portalu deviantArt, zrzeszającym wszystkich artystów, tych najlepszych i tych dopiero ćwiczących. Już wcześniej przyjaciółka założyła mi tam konto, ale nie korzystałam z niego, i nie żałuję, bo trafiłam na dA w najlepszym momencie.
 Tiga od swojej pierwotnej postaci i pierwotnego wyglądu przeszła tony zmian. Samych fryzur było 4 (łącznie z obecną), zmiana obroży z pirackiej na zwykłą ze złotym medalionem na którym teoretycznie widnieje mój podpis z artów. Oczywiście widnieje tylko na jednym refie, bo Tigowej się zapomniało. Ale na pewno on tam gdzieś jest, wygrawerowany na złotym medalionie. Poza tym po zejściu na ląd i zmienieniu obroży (dla mnie było to pół roku w nowej, mojej najlepszej i naj naj naj klasie na świecie) pojawiają jej się dwa złote pierścienie na ogonie (ta, na ogonie). Pomijam już zmiany w znakach na futrze.
 Na końcu powiem jeszcze tylko o dość dziwnym charakterze Tigi i jej właścicielki - Tiga jest dość bojowo nastawiona do całego świata, jednak raz dobrze poznanej osobie ufa bezgranicznie i traktuje jak przyjaciela. Jest wiele takich osób, które szanuje i lubi. Choćby Nina wilczyca albo lisica Viturinn (wejdźcie na dA a przekonacie się o kim mówię). Poza tym Tiga uwielbia mocną muzykę (czyt. heavy metal, thrash metal, crossover, NWOBHM [brytyjski metal reprezentowany m.in. przez moich kochanych panów z Iron Maiden] trochę rock i hard rock, poza tym nieco black metal i blackened thrash metal) a jej właścicielka oprócz tego gra na gitarze (a przynajmniej się uczy), ma kochanego psa Gacka, lubi fajne filmy i seriale (X-Men Animated bardzo), lody, delicje i czekotubki (napisane pod wpływem pewnej osobniczki) i swoje przyjaciółki, takie jak Agata, Olka, SoulFreak. Jest megafanką kilku zespołów takich jak MetallicA, Iron Maiden (te dwa szczególnie), Judas Priest, AC/DC, Pink Floyd, Motorhead, a także kilku gitarzystów w tym Garyego Moora i Joe Satrianiego. To wszystko w skrócie telegraficznym (pfi, ładny mi skrót).
 Pytanie? Piszcie!
A i pzdr dla Oli, która mnie już od pół roku męczy o tego bloga. :)
Trzymajcie się ciepło w mrozy, a Ci, którzy mają ferie tak jak ja do 26 - szalejcie póki czas! :D
~Tigg