piątek, 28 grudnia 2012

Historia Tigary, cz. 5

Kule zaczęły sypać się jak grad z nieba. Strzały z Białej Śmierci nie były jednak zbyt celne - raz tylko odstrzelili "bocianie gniazdo" na głównym maszcie Millenium. Mgła, z jakiej okręt angielski się wyłaniał, zdawała się próbować go zatrzymać - tak wydawało się wszystkim na pokładzie pirackiego statku. Choć Śmierć przebijała dziobem mgłę i, w silnym "skoku" przez fale oceanu, ruszała naprzód, to mgła znów oplatała ją. Statek zażarcie gonił piratów. W pewnym momencie zdawałoby się, że nie umkną - Jaszczur odpiął się z lin i nie mogli z niego chwilowo strzelać w Anglików, a kula z Małego Billy'ego powaliła jeden z masztów - lecz wtedy zebrały się gęste chmury. Ocean wzburzył się, choć najstarsi żeglarze nie pamiętali, żeby w Basenie Umarłych pieniła się woda. Potężne bałwany uderzały o burty obu okrętów jak wściekłe byki w szarży. Tiga, cała przemoczona i prawie bez tchu - krzyknęła na załogę, aby próbowali za wszelką cenę ustawić się bokiem do Białej Śmierci zanim oni staranują ich potężnym kadłubem i wydali salwę z dział bocznych. Lecz Anglicy wcale nie chcieli ich staranować.
- Oni chcą dokończyć swoje - wrzasnął w zawierusze Shepard. - Wezmą nas w abordaż i wytną załogę, co ostatnim razem próbowali zrobić jednak bez sukcesu.
Tiga musiała szybko kombinować. Wydała rozkaz strzału ze wszystkich dział i strzelb.
- OGNIA! - rozległ się jej potężny ryk.
Biała Śmierć zatrzęsła się od potężnych kul Millenium. Jednak był to okręt tak wielki i silny, że choć były widoczne dziury w burtach, nie zrobiło to na statku większego wrażenia. Odwrotnie stało się, gdy poszła w stronę piratów salwa odwetowa. Millenium zachwiał się, drugi z trzech masztów nie wytrzymał i runął do morza. Nie mogli już ani uciec, ani za długo wytrzymać. Jeszcze jedna salwa z Białej Śmierci niechybnie posłałaby ich na dno.
Piorun przeciął niebo tak gwałtownie, dając smugę tak jasną i huk tak głośny, że oszołomiło to obydwie załogi na ładną chwilę. Statki dryfowały w oszalałym oceanie jeden przy drugim. Ani jedni, ani drudzy, nic prawie że nie widząc i nie słysząc po silnym grzmocie, nie próbowali kontynuować walki. Tiga, prawie że ślepo pobiegła w stronę steru, gdzie walczyli ze sobą nadal Kentai i Ronington. Młody lew został silnie odepchnięty i oszołomiony uderzeniem pioruna. Ronington już chciał zadać mu ostateczny cios w łeb - gdy zjawiła się lwica. Rzuciła się na zdrajcę i odepchnęła go tak mocno, jak Rick ją, gdy chciał uchronić ją przed przygnieceniem przez maszt. Ronington ześliznął się z mostka i wpadł do rozwścieczonych wód oceanu. Kolejny piorun przeszył powietrze, jednak był nieco słabszy niż poprzedni. Lunął deszcz. Tiga zabrała Kentaiego ze sobą i zbiegli na pokład. Obydwie załogi stały teraz w gotowości do walki. Byli od siebie jednak na tyle daleko, że nie było szans na abordaż. Wtedy silny podmuch wiatru ściągnął Białą Śmierć dalej od Millenium, które będąc bez dwóch masztów, z jednym tylko lichym żaglem, nie zostało pociągnięte. Okręt był za ciężki i za duży na jeden tylko żagiel. Załoga Anglików nagle zorientowała się, że wiatr ściąga ich w tył, więc zaczęli w popłochu ustawiać się na swoje stanowiska w celu podpłynięcia do Millenium. Piraci nie mogli odsunąć się za szybko, więc nic w tym celu nie uczynili. Tiga stanęła przed zmokniętymi i wycieńczonymi towarzyszami.
- PIRACI! - krzyknęła. - Przyjaciele, wybiła godzina sądu. Jeśli mamy zginąć, zgińmy z honorem, jak na żeglarzy przystało. Walczmy. Jeśli się poddamy, będziemy dryfować w Basenie Umarłych przez resztę czasu pozostałego do końca naszego świata. Nie mamy wielkich szans. Mamy uszkodzony okręt, za słabe działa i ich zbyt małą liczbę. Ale, kamraci, siłę w sercach mamy znacznie większą. Odwagę i brawurę mamy znacznie potężniejszą. Nasze serca są gotowe na śmierć za okręt i załogę. - tu na chwilę przerwała, po czym wydała z siebie silny ryk - Jeśli mamy pójść na dno, pociągnijmy ich za sobą!
Odpowiedział jej zgodny, potężny ryk kilkudziesięciu gardeł. Jakby na potwierdzenie jej słów zaryczał również wiatr, a niebo rozjaśnił kolejny piorun. Tiga wskoczyła na burtę, stojąc bokiem do przeciwników. Za nią stała cała załoga, gotowa na wszystko. Działa były w gotowości do strzału, także Jaszczur został przestawiony na boczną pozycję. Siła lwich ryków i ryku wiatru osłabiła serca angielskiej załogi. Przeszył je strach. Wyczuwalne było, że coś nadchodzi, coś przerażającego i potężnego. Biała Śmierć jakby też się zlękła - jeden z żagli porwał się i fruwał na wietrze jak gigantyczna, biała chorągiew, symbolizująca poddanie się. Może to właśnie okręt chciał przekazać, bo niechętnie pozwolił przepłynąć wielkim łukiem aż do pirackiego statku. Gdy obydwa zrównały się, ocean rozerwał dziób wielkiego statku. Z otchłani Basenu Umarłych, po przeciwnej stronie angielskiego postrachu mórz, wyłoniła się Katalonia. Duch Cido trzymał mocno ster, bosman Rowell stał przed Tygrysem Północy, a na linach od żagla bujał się Rick. Tiga wskoczyła na ostatni maszt, by dojrzeć zza wielkiego nieprzyjacielskiego statku, co się szykuje. Prawie spadła, gdy zobaczyła Katalonię, do tego... z jej matką na pokładzie. Zjechała szybko z masztu.
- Dalej, łachudry! SZYBKO! Oddalić się jak najszybciej od Białej Śmierci!
Wiosła poszły w ruch, piracki krążownik zaczął płynąć z bałwanami na wschód. Wiatr nagle zmienił kierunek i popchnął dodatkowo okręt. Anglicy, przerażeni widokiem statku-widmo i widmowej załogi, też chcieli uciekać, jednak z Katalonii rzucono trzy kotwice, które z hukiem rozerwały pokład i "przycumowały" Anglików do atakujących. Tiga wbiegła na mostek kapitański. Wtedy rozległ się ryk Tygrysa Północy, a po nim potężna salwa dział bocznych. W jednej chwili proch w ładowniach Białej Śmierci wysadził statek w powietrze - resztki dumy angielskiej floty stanęły w płomieniach. Katalonia wzbiła się po falach, rytmicznie i szybko rozcinając dziobem bałwany. Podpłynęli migiem do Millenium, a opłynąwszy okręt Sheparda, rzucili liny na rzeźbiony dziób i zaczęli holować. Niebo dość szybko się rozpogodziło, zaczęło świecić piękne słońce. Katalonia w pewnym momencie zmieniła kurs i odholowała piratów do Annestown. Blisko portu liny holownicze pękły a Największy z Dziewięciu, tak niespodziewanie jak się zjawił, zniknął pod wodą. Na nic zdały się krzyki Tigi. Gdy dopłynęli o zachodzie słońca do Portu i zacumowali okręt, wydawało jej się, że widzi swój kochany gigantyczny okręt na horyzoncie.
 Nie wiedzieć skąd, po dopłynięciu do portu, Shepard znalazł w ładowniach prochem worki ze złotymi sztabami, a w celach worki z drogocennymi kamieniami i biżuterią.
- Shepard, zostaw tego niedobitka. - powiedziała Tiga, gdy wchodzili do tawerny "Pod Bursztynowym Smokiem" - tam, gdzie wszystko się zaczęło dwa miesiące wcześniej. - Masz tyle łupów... to dar od załogi Katalonii, jestem pewna. To podziękowanie za zatopienie Białej Śmierci
.
- Przecież to oni ją zatopili... Nie my. Gdyby nie statek widmo - zginęlibyśmy.
- Ale tak czy inaczej pociągnęlibyśmy ich za sobą. To za odwagę, przyjacielu. Zostaw Millenium - puść go w ocean o bryzie, bez żadnego załadunku i pasażerów. Niech dryfuje i umrze jak dawniej stare okręty pirackie. To stara i piękna tradycja. Daj mu w spokoju odejść. Za te kosztowności każ zbudować statek rozmiarów Katalonii. Bądź największym z Dziewięciu. Zasłużyłeś...
---

C.D.N. :) Tak tak, bo jeszcze jedna część... :)

czwartek, 27 grudnia 2012

Historia Tigary, cz.4

... Tiga zeszła z pokładu do kajuty kapitana, a Shepard wziął ster w łapy. Zmienili kurs na zachodni.

Koło północy lwica weszła znów na pokład. Stanęła obok kapitana.
- Co teraz? - spytał lew. - Sąd przed świtem. Jeśli zdradzimy się, Ronington może zdołać ostrzec Anglików.
- Koniecznie chcesz ich dorwać teraz? - warknęła Tiga powodując duże zdziwienie Sheparda. - Zachowujesz się jak mój ojciec. Gdyby nie jego idiotyczna decyzja o walce z Białą Śmiercią w tamtym momencie, żyłby nadal, tak jak moi przyjaciele... i chłopak. Ucieklibyśmy im, bo Katalonia była jednym z szybszych statków. Zebralibyśmy jeszcze ze dwa, trzy statki z Wielkiej Dziewiątki i rozłupalibyśmy ten statek na pół. Nie masz załogi ani tych gabarytów statku. Katalonia była największa, zostawiając w tyle konkurencję. Jeśli więc Anglicy mają statek rozmiarów Katalonii, nie masz z nimi szans jeden na jeden.
 Shepard spuścił głowę.
- Masz absolutną rację. - powiedział zrezygnowanie po czym odszedł w stronę dzioba statku.
- Shepard! - krzyknęła Tiga i pobiegła za lwem. Ten odwrócił się gwałtownie.
- O co chodzi?
- Zagrajmy w otwarte karty. Ty wiesz o mnie prawie wszystko. Ja nadal nie wiem, czym tobie zawiniła Biała Śmierć, bo powiedziałeś, że też masz z nimi porachunki. Dlaczego? Co oni ci są winni?
 Shepard warknął coś pod nosem i ruszył z powrotem powoli w stronę dzioba, gniewnie potrząsając grzywą. Po chwili stanął, rozejrzał się. Wskoczył na rzeźbiony dziób Millenium i obserwował księżyc.
- Zgoda - powiedział głośno po chwili. Tiga podeszła bliżej niego. - Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, to powiem ci, skąd wzięła się moja żądza zemsty. Katalonia była niegdyś statkiem Hiszpanów - z tej samej floty, z której pochodził statek z Jaszczurem. Jak wiesz, odbiliśmy sobie to działo. Ja wtedy byłem szczeniakiem, młodszym znacznie od ciebie. Kapitanem Millenium był wtedy niejaki Swan, postrach siedmiu mórz. Katalonia została odbita przez twego dziadka niedługo przed Jaszczurem dla Millenium. Póki nie była w posiadaniu piratów, Millenium był trzecim największym statkiem. Wtedy było tylko 6 statków o podobnych rozmiarach. Przy czym obecną Wielką Dziewiątkę tworzą głównie statki, które piraci odbili Anglikom lub Hiszpanom, z przewagą tych pierwszych. Millenium zostało zbudowane i zwodowane przez piracki ród Swanów. Ja... Adam Swan, ostatni kapitan tego statku, nie miał męskiego potomka. Miał trzy córki, ale żadnego syna. Jego żona umarła po trzecim porodzie. Dzielny był z niej pirat, to trzeba przyznać. Mnie Swan znalazł na angielskim statku, który później zatopiła Katalonia. Byłem mu wdzięczny, że mnie przygarnął. Ogłosił swym synem, nadał nowe imię. Jego córki, moje "siostry"... Później i one, i moja córka - Lilienn - zginęły przy starciu z Białą Śmiercią. Millenium jest połatany, i to solidnie. Przy tamtej walce mocno ucierpiał, tak jak załoga. To jest pierwszy nasz rejs odkąd w Annestown okręt naprawiono. Przyjąłem cię do załogi na miejsce mojej córki... - tu Tigowe oczy przybrały wielkość gigantycznych spodków. Zrozumiała, że Shepard przechodził właśnie przez dokładnie to samo, co ona. Shepard po krótkiej pauzie kontynuował. - Była w twoim wieku, nie złożyła jeszcze ślubów pirackich. Nasza załoga zginęłaby pewnie i statek zatonąłby, gdyby nie to, że Kentai przeciął liny żagli w Białej Śmierci i liny od Małego Billy'ego... byliśmy pod abordażem więc ściągnęliśmy za sobą Białą Śmierć na mielizny. My popłynęliśmy dalej, okręt Anglików osiadł. Uciekliśmy tak szybko jak mogliśmy, zanim wrogowie odprowadzili działo na stanowisko i przywiązali linami. To wszystko, co skrywałem. Wiesz już absolutnie wszystko...
 Tiga milczała. Miała łzy w oczach, z resztą tak jak kapitan. Wiedziała dobrze, jak to boli, jak ciągnie do natychmiastowej zemsty. Ale nie mieliby szans. Nie w starciu z tak potężnym statkiem. Wiedziała, że muszą ściągnąć posiłki.
- Posłuchaj... - szepnęła. - Poczekajmy do świtu i wydamy fałszywy wyrok śmierci, jednak który miałby być wykonany dopiero za kilka dni, gdy dopłyniemy do Wyspy Irgitis, pod pretekstem nabrania zapasów. Jestem pewna, że jest tam przynajmniej jeden duży okręt piracki.
- Fortuna... - powiedział Shepard uśmiechając się. - Wyspa to ośrodek handlarzy rumu, a załoga Fortuny ma do trunków wyjątkową słabość. Chyba nie byłbym w błędzie twierdząc, że więcej czasu spędzają na Wyspie niż na morzu...
- A po alkoholu żeglarze są bardziej skorzy do negocjacji... W najgorszym wypadku zagrozimy, że spalimy tamtejsze zapasy rumu. - zaśmiała się ocierając łzy. Znów miała nadzieję. Fortuna była jednym z Wielkiej Dziewiątki, czwartym największym okrętem pirackim. Razem z nim Tiga mogła bez obaw płynąć przeciw Anglikom.

 Świtało. Nad oceanem unosiła się gęsta mgła. Znajdowali się w Basenie Umarłych. Legendy morskie głosiły, że tam dryfują dusze piratów pokonanych przez żeglarzy Unii. Ronington wyszedł na pokład.
- Brrr. - warknął, po czym wzdrygnął się z obrzydzeniem na widok miejsca, w którym się znaleźli. Shepard podszedł do niego. - Ah kapitanie, nie zdaje sobie kapitan sprawy z tego, jak nie cierpię tego miejsca... Powinniśmy byli płynąć dalej starym kursem, czemu więc skręciliśmy na zachód? Po co zapuściliśmy się w te przebrzydłe wody?
- Bo musimy dopłynąć do Wyspy Irgitis. Chcę nabrać zapas wody słodkiej i żywności. Poza tym naszym bandytom skończył się rum... - powiedział żartobliwie Shepard po czym odszedł w stronę steru.
 Tiga wyszła z kapitańskiej kajuty, zabrała ze sobą Elenę i bosmana, po czym poszła do celi po Kentaiego. Młody lew na jej widok zmarszczył brwi. Nie wiedział nic o pomyśle Tigi.
- A widzisz, miałem rację... doceniaj przeciwnika. - warknął.
- Jeszcze zdziwisz się, jak wielką przysługę ci właśnie wyświadczam. - powiedziała lwica nie podejmując próby tłumaczenia się. Wyprowadzono lwa z celi, po czym zaprowadzono na pokład. Shepard zwołał załogę.
- Kentai, wyrokiem sądu pirackiego, na mocy Kodeksu skazuję cię na śmierć za zdradę załogi i kapitana.
- Ale...! - próbował krzyczeć młody, ale natychmiast go uciszono.
- Wyrok zostanie wykonany dopiero w porcie Wyspy Irgitis. Nie zamierzam znosić smrodu trupa na pokładzie Millenium... A tu wolałbyś raczej nie dryfować... - powiedział i obrzucił obrzydzonym wzrokiem toń wody. Złowroga mgła nadal się utrzymywała, była gęsta i zdawała się oplatać okręt, jakby chciała go pożreć i udusić załogę. Ronington nie ukrywał zadowolenia, gdy usłyszał wyrok. Wtedy nagle, spośród mgły dało się ujrzeć światła  lamp przy burtach gigantycznego statku. Tiga od razu zorientowała się, że zostali dogonieni przez Białą Śmierć.
- Wszyscy na stanowiska, przygotować Jaszczura i działa boczne! Anglicy nas dorwali! - wrzasnęła i rzuciła się ku burtom. Shepard wykorzystał zamieszanie i zgarnął Kentaiego, po czym razem otoczyli Roningtona.
- Co do stu czortów?! - wrzasnął.
- Zmów paciorek... bo pójdziesz popływać sobie z nieboszczykami... - warknął Shepard. Kentai rzucił się na niego. Rozgorzała między nimi walka. Wtedy usłyszano strzał z Białej Śmierci. Oczy Tigi zapłonęły.
- Tym razem nie ulęknę się, i choćbym miała tu utonąć, zginiecie marne, wstrętne, zdradzieckie szczury... - warknęła do siebie. Kierowała organizacją na statku, dopóki nie zjawił się Shepard. Kentai nadal walczył z Roningtonem...
----

C.D.N. c:

środa, 26 grudnia 2012

Historia Tigary, cz.3

Długo nie pisałam...

Czas to zmienić.
---
 Był wieczór. Słońce prawie znikło za taflą oceanu, a niebo robiło się coraz ciemniejsze. Chmury, przechodzące z różu w fiolet, zbierały się gęsto. Tiga siedziała przy dziobie Millenium i patrzyła się na piękny zachód słońca. Wtem usłyszała głos za sobą. Obróciła się. W cieniu żagla stała ciemna postać.
- Ty jesteś Tiga, prawda? Nowy członek załogi... - tu osobnik przerwał. Po chwili dodał - dziedziczka Katalonii...
- Nie jestem już dziedzicem niczego. Katalonia zatonęła, jakbyś jeszcze nie słyszał. Z resztą, gdyby nie ten smutny fakt, nie byłoby mnie tutaj.
Tiga podniosła się, lecz nie odeszła daleko od dziobu, jedynie trochę przybliżyła się do ciemnej postaci.
- Mogłabym wiedzieć, kim TY jesteś?
- Nikim ważnym... - powiedział cicho tajemniczy przybysz.
- Skromni są zazwyczaj najciekawsi. Wyjdź z cienia, jeśli łaska.
 Lew po chwili wykonał polecenie. Wyszedł na światło. Oczom Tigi ukazał się przystojny, młody lew - w wieku trochę starszym niż Rick, bo miał już całą grzywę, jednak niezbyt gęstą i okazałą. Miał złoto pomarańczową sierść i kasztanową grzywę połyskującą w blasku zachodzącego słońca. A do tego piękne, rubinowe oczy, patrzące nieufnie i z lekkim strachem na nią. Tiga powiedziała głośno, zaczepnym tonem, aby go ośmielić -
- Chyba nie obawiasz się młodszego od siebie, do tego lwicy?
- Zawsze doceniaj przeciwników i nieznajomych, inaczej przecenisz siebie. - odparł nadal przyciszonym głosem.
- No proszę proszę, filozof! - zaśmiała się i ruszyła luźnym krokiem w jego stronę. Zaczęła krążyć wokół niego powoli i spokojnie, nie spuszczając z niego wzroku. - Co tu robisz, przyjacielu?
- Przyszedłem zmienić wartę. Mam dzisiaj nocny dyżur.
- Ooo, jaka szkoda. Zmokniesz! - powiedziała Tiga wskazując chmury. - Wygląda na to, że trochę nas skropi.
- Pewnie masz rację.
- Mam wrażenie, że coś jeszcze chciałeś powiedzieć... - powiedziała z zadziornym uśmiechem stając naprzeciw niego. Patrzył się w nią, jednak wyglądał jak posąg - bez żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym, nieruchomy i nieosiągalny, bez żadnych ekspresji na pysku. Po chwili milczenia odparł -
- Kapitan chce cię widzieć w swojej kajucie.
Tiga odniosła wrażenie, że przybysz jest wobec niej oschły i zdystansowany, wręcz arogancki.
- Ah... a mogę jeszcze przed odejściem usłyszeć twoje imię? Nadal nie wiem, z kim mam przyjemność. - powiedziała oschle i wyprostowała się. Nieznajomy od razu wyczuł, że poczuła się urażona jego zachowaniem, opuścił trochę łeb i postarał się uśmiechnąć.
- Nazywam się Kentai.
 Duma lwicy była jednak mocno dotknięta. Odeszła bez słowa, obrzucając go na do widzenia lekceważącym spojrzeniem.

   Weszła bezszelestnie do ciemnej kajuty Sheparda. Palił się tylko jeden świecznik, ale niewiele dawał, bo jego "gabinet" był doprawdy wielki. Lew stał przy oknie nieruchomo.
- Chciałeś mnie widzieć? - powiedziała głośno Tiga. Shepard nie spodziewał się jej i wręcz podskoczył, gdy usłyszał głos młodej.
- Aah, jesteś... przestraszyłaś mnie. Tak, chciałem się z tobą widzieć. Mam informacje, które powinny cię zainteresować. Siadaj. - i wskazał szeroką sofę. Tiga wygodnie się na niej ułożyła. Shepard usiadł naprzeciw i po westchnięciu parokrotnym zaczął mówić.
- W porcie powiedziano mi, że na Białej Śmierci jest nasz człowiek. Wymknął się jednak po zatonięciu Katalonii i dopłynął do portu ledwo żywy - zdał mi raport z tego, co zamierzają Anglicy.
Tiga wrzasnęła na cały głos -
- Był na Białej Śmierci?! I pozwolił im zatopić Katalonię?! Jak?! Dlaczego?! Na pewno widział, że gdyby nie ten pierwszy celny wystrzał to my zatopilibyśmy ich! Skoro to nasz człowiek to dlaczego nic nie zrobił?!
- Tiga, uspokój się! - krzyknął Shepard, ale z taką mocą i jednocześnie żalem w głosie, że lwica natychmiast umilkła i spojrzała na niego ze łzami w oczach. - Chciał, bardzo chciał wam pomóc! Próbował odczepić Małego Billy'ego z lin, żeby nie mogli oddać celnego strzału. Jednak Anglicy zorientowali się i próbowali go związać, a on wtedy uciekł do szalupy i odpłynął.
- Nie wierzę bydlakowi w ani jedno słowo.
- Sama go spytaj, jest na pokładzie. Nazywa się Ronington.
- Skoro uciekał szalupą, dlaczego nie zabrał mnie i Maroon?
- Bał się, że kula go dosięgnie.
- Nas jakoś nie dosięgnęła.
- Ale jednostkę trudniej trafić, a łódź już znacznie łatwiej. Anglicy widać myśleli, że utoniecie prędzej czy później, zanim ktoś wam pomoże.
- Skoro łódź łatwo trafić, Biała Śmierć mogła od razu tego Roningtona posłać do aniołków. Choćby zwykłymi strzelbami albo działami bocznymi. Co za problem. To jest podejrzane, Shepard. Bardzo.
Shepard jakby dopiero teraz zrozumiał, że faktycznie coś tu się nie zgadza. Już chciał coś powiedzieć, gdy usłyszeli krzyk na pokładzie. Księżyc już wschodził, było całkowicie ciemno. Wybiegli na pokład. Tam już znajdowało się kilku piratów - otoczyli Kentai'ego, który jak się później okazało, próbował zabić Roningtona.
- Co tu się dzieje?! - wrzasnął Shepard.
- Kapitanie! Kentai oszalał! Rzucił się na niego i próbował udusić!
- Ten chłopak padł ofiarą jakichś złych duchów - powiedział udając przerażenie Ronington. Wywołał salwę śmiechu, którą jednak przerwała krzykiem Tiga.
- Milczeć, łachudry! - wszyscy zamilkli, zdziwieni postawą lwicy. - Kentai, co masz na swoją obronę?!
- To jest szpieg! Szpieg z Białej Śmierci! Wyszedł z lampą na pokład! Byłem za masztem, kiedy ujrzałem, jak Ronington macha lampą w stronę mgły na wschodzie. Rzuciłem się na niego żeby doprowadzić go do kapitana! - krzyczał Kentai próbując wyswobodzić się z "uścisku" bosmana Dinsa. Pomagali mu jeszcze Farell i Kniver.
- To gdzie lampa? - zapytał Shepard.
Tiga podbiegła do burty. W toni oceanu dryfowały szczątki lampy. Spojrzała na Roningtona. W jednej chwili przyszedł jej do głowy pewien pomysł.
- Zamknąć Kentaiego w celi pod pokładem. Sąd odbędzie się przed świtem. Rozejść się!
 Po tym, jak załoga znikła z pokładu, lwica podeszła do kapitana.
- Bierz się za ster, Shepard. Zmieniamy kierunek. Płyniemy na zachód. W wodzie były szczątki lampy. Ten jegomość jest szpiegiem. Biała Śmierć nas ściga.
- Tylko po co? Co, postanowili nagle wybić Wielką Dziewiątkę?
- Nie. Oni ścigają Katalonię. A raczej jej dziedzica... - dokończyła cicho i spojrzała z niepokojem na wschód. Wiatr wiał akurat stamtąd. Czuła w nim śmierć i strach, ból i cierpienie. Biała Śmierć deptała jej po piętach, żądała jej krwi...

C.D.N. :)